Amerykańskie media donoszą, że władze imigracyjne otrzymały instrukcje, aby dla osób z określonych krajów wstrzymać proces naturalizacji, bez względu na to, na jakim jest on etapie. Tę radykalną - nawet jak na działania obecnej administracji - decyzję wiąże się ze strzelaniną, do której doszło w listopadzie w stolicy USA, Waszyngtonie. Zginęła w niej żołnierka Gwardii Narodowej, a także został ranny jeden żołnierz Gwardii.
Jako podejrzanego w sprawie strzelaniny wskazano 29-letniego imigranta z Afganistanu. Otrzymał on azyl w USA w kwietniu bieżącego roku, a więc azyl udzielony został już pod rządami administracji prezydenta Donalda Trumpa. Zarządzeniem o wstrzymaniu procesu przyznawania obywatelstwa objęto jednak imigrantów z aż 19 krajów. W dodatku są to kraje z najróżniejszych zakątków świata, od Laosu i Mjanmy (dawniej Birma) na Dalekim Wschodzie, przez kraje Azji jak Afganistan i Turkmenistan, kraje Afryki jak Czad i Republikę Kongo, po kraje karaibskie jak Kuba i Haiti, a także Wenezuelę.
Przypadek Wenezueli jest znamienny, bo prezydent Trump nazywa prezydenta tego kraju Nicolasa Maduro dyktatorem i wysyła okręty do wybrzeży Wenezueli. Jednocześnie jednak blokuje uciekinierom z tego kraju drogę do legalnego osiedlenia się w USA. Podobna zresztą jest sytuacja z Kubą. Nie wiadomo też, dlaczego za ewentualny czyn Afgańczyka karze się imigrantów z całego świata. Nawet takich, którzy przeszli cały proces sprawdzania przez obecne władze imigracyjne.
Faktem jest, że proces naturalizacji dla osób pochodzących z 19 krajów został nagle przerwany. Stacja radiowa WGBH w Massachusetts otrzymała w tej sprawie informację od organizacji Project Citizenship, działającej w tym stanie. Osoby, którym organizacja pomagała w procesie naturalizacji, zaczęły zgłaszać otrzymywanie powiadomień o odwołaniu uroczystości zaprzysiężenia ich na obywateli. To ostatni krok w procesie naturalizacji, będący jedynie formalnością i nie wiążący się z żadną kontrolą czy decyzją w sprawie imigranta.
Złożenie przysięgi to tylko formalność w długim procesie zdobywania obywatelstwa amerykańskiego. Tak przynajmniej było do tej pory.
Sprawa zaczęła się wyjaśniać, gdy jedna z kobiet nie otrzymała powiadomienia na czas i mimo wszystko zgłosiła się na zaprzysiężenie. Okazało się, że uroczystość nie została odwołana, ale ona nie mogła wziąć w niej udziału. Ponadto zgromadzonym imigrantom, którzy pochodzą z określonych krajów, nakazano wystąpić i poinformowano ich, że nie zostaną zaprzysiężeni.
O odwoływaniu zaprzysiężenia dla niektórych imigrantów w całym kraju pisze teraz także "The New York Times". Natomiast telewizja CBS News dotarła do wewnętrznej instrukcji urzędu U.S. Citizenship and Immigration Services (USCIS). Nakazuje ona pracownikom imigracyjnym "wstrzymanie orzeczeń we wszystkich przypadkach", w tym także "przeprowadzania jakichkolwiek ceremonii zaprzysiężenia".
Powiązanie nowej polityki ze strzelaniną w Waszyngtonie sugeruje oświadczenie samego dyrektora USCIS Josepha Edlow. Po tym wydarzeniu zapowiedział, że natychmiast "wprowadza nowe wytyczne autoryzujące agentów USCIS do uwzględnienia czynników związanych z określonymi krajami jako czynniki negatywne przy rozpatrywaniu wniosków imigracyjnych".
Teraz media ustaliły, że tak naprawdę nie jest to autoryzacja urzędników do uwzględniania kraju pochodzenia imigranta (co i tak zawsze miało wpływ na ich decyzje), ale odgórny zakaz prowadzenia naturalizacji wszystkich imigrantów z 19 krajów. Adwokaci imigracyjni twierdzą, że nie mają w tej sprawie żadnych oficjalnych informacji. Nie wiadomo jak długo zakaz będzie obowiązywał i czy w ogóle jest tylko tymczasowy. Urzędnicy imigracyjni, z którymi współpracują, też nie potrafią im nic powiedzieć.