Wybory przegrały sondaże

Sondaże znowu się myliły. Owszem, wskazywały, że do drugiej tury wyborów przejdą Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. I że różnica poparcia dla nich będzie niewielka. Ale wyniki na kolejnych miejscach są już sporym zaskoczeniem.

Sławomir Mentzen znalazł się na trzecim miejscu zgodnie z przewidywaniami, ale ze znacznie lepszym wynikiem, niż sugerowały sondaże. Poparcie dla niego spadało w ostatnich tygodniach bardzo wyraźnie i wydawało się, że w wyborach nie dostanie nawet tych 11% z ostatnich badań. A dostał prawie 15%.

Kolejne miejsca to już w ogóle szok. Czwarte zajął Grzegorz Braun. Facet, którego czeka kilka procesów za różne paskudne zachowania, zdobył uznanie 6,34% Polaków. Milion i jeszcze 243 tysiące naszych rodaków uznało, że prorosyjski antysemita powinien być naszym prezydentem.

A gdzie Hołownia?! Szymon walczył, ale nie dostał nawet piątki - licznik zatrzymał się na 4,99%. Prawie tyle samo - 4,86% - dostał skrajnie lewicowy Adrian Zandberg. Więcej niż 4,23%, które dostała inna przedstawicielka lewicy, już nie tak radykalna Magdalena Biejat. W sondażach miało być zupełnie inaczej. To Biejat miała być wyżej, a wynik Hołowni to po prostu klęska.

Socjologowie mają oczywiście już wytłumaczenie błędnych sondaży. To nie badacze są winni tylko ludzie. Braun i Mentzen byli niedoszacowani, bo ludzie w sondażach nie chcieli się przyznawać, że ich popierają. Skoro się ich wstydzili, to czemu na nich zagłosowali?

Tu też jest wytłumaczenie. Pasowały im pojedyncze sprawy, które ci politycy promowali, ale chcieli się odciąć od rosyjskich sympatii czy rasizmu. W przypadku Mentzena miały się podobać hasła niskich podatków. Braun miał natomiast zaskarbić sobie uznanie za "aresztowanie" lekarki, która przeprowadza aborcje. Tyle że niskie podatki chce wprowadzać każdy polityk, ale jak dojdzie do władzy, to nagle się orientuje, że państwo potrzebuje jednak zebrać pieniądze z podatków, bo na wszystko brakuje. A po "aresztowaniu" lekarki, grozi aresztowanie Braunowi, bo nawet jako europoseł nie ma prawa samodzielnie wymierzać sprawiedliwości. Nawiasem mówiąc, europoseł już bez immunitetu.

Dobre wyniki Mentzena, Brauna i Zandberga tłumaczy się też chęcią przełamania tzw. duopolu. Tak określa się dominację - już od dwóch dekad - dwóch największych partii, PiS i PO (a teraz rozszerzonej do KO). Ludzie tego ponoć nie chcą, bo to źle służy krajowi. Hmm, nie chcę bronić ani PiS, ani PO, ale nie widzę dowodów, że duopol jest jakąś tragedią. O ile wiem, w Stanach Zjednoczonych duopol republikanów i demokratów rządzi od znacznie większej ilości dekad niż dwie. Czy rzeczywiście macie tam tak źle?

Poza tym, popatrzmy jednak na wyniki. Mentzen, Braun i Zandberg zdobyli razem 26% głosów. A Trzaskowski i Nawrocki - 61%. Czyli większość Polaków wybrała duopol. Tak samo zresztą było w wyborach parlamentarnych. Nie wmawiajmy więc naszym rodakom, że duopolu nie chcą.

Kilka razy słyszałam w mediach komentarze dotyczące młodych wyborców. Sondaże exit poll pokazały, że ludzie w grupie wiekowej 18-29 lat głosowali przede wszystkim na Mentzena i Zandberga. A dokładniejsze badania socjologiczne ujawniły dość niezwykłe podejście do tych dwóch kandydatów na prezydenta. Otóż wielu młodych ludzi do końca wahało się, na którego z nich oddać głos.

Dlaczego to niezwykłe? Bo Zandberg i Mentzen to dwie skrajności. Pierwszy z nich jest wręcz nazywany komunistą, bo chce, żeby ludziom wszystko dało państwo. Drugi odwrotnie, nie chce, żeby państwo się czymkolwiek zajmowało, zakwestionował nawet potrzebę wydawania licencji dla lekarzy. Kiedyś babcia leczyła ziółkami, a w każdej wsi był znachor i było dobrze. Tak mówił. Aż trudno uwierzyć, że ktoś to łyknął.

Jak to się stało, że młodzi ludzie wybierali pomiędzy takimi dwoma skrajnościami? Miałam okazję zapytać o to przedstawicieli młodych ludzi. Gdy byłam w KFC, przy sąsiednim stoliku usiadło czterech chłopaków, w wieku około 20 lat. Zaczęli dyskutować nad wyborem kandydatów na prezydenta. Pytali się wzajemnie, na kogo głosowali w pierwszej turze i co zrobią w drugiej.

Zapytałam ich, czy to prawda, że młodzi wahali się między Mentzenem a Zandbergiem. Potwierdzili, a jeden wręcz stwierdził, że on sam miał właśnie taki dylemat. Przyznał też, że politycy ci mają skrajnie różne poglądy. Drugi chłopak wyjaśnił natomiast, dlaczego młodzi wybierali właśnie spośród nich. A wyjaśnienie było niezwykle lakoniczne. Zandberg obiecywał mieszkania, a Mentzen wspieranie przedsiębiorców.

I już. Nie było żadnego rozważania poglądów obydwu polityków. Ich innych propozycji. Zastanawiania się, czy dobre przeważają nad złymi. Nic. Po prostu wyjęty z programu jeden pomysł Zandberga i jeden Mentzena. Pewnie nie przypadkiem były to pomysły powtarzane w kampanii wyborczej najczęściej. I bez wdawania się w szczegóły, czy są w ogóle realistyczne. Młodzi ludzie byli najwyraźniej usatysfakcjonowani samym hasłem.

Korciło mnie, żeby dopytać moich młodych rozmówców o hasła tych dwóch polityków. Czy na przykład wiedzą, że w PRL państwo przez pół wieku budowało mieszkania, a efektem było oczekiwanie na własne M-3 przez 25 lat. Albo czy popierają Mentzena również za to, że chciałby w Polsce płatnych studiów. Byli w takim wieku, że powinno ich to interesować. Prywatna służba zdrowia może by ich mniej przeraziła.

Nic jednak nie powiedziałam, bo wyszłoby na to, że ich agituję. A ja wolałam posłuchać. Zresztą zorientowałam się, że każdy z nich głosował inaczej. I wiecie co? Rozmawiali o tym spokojnie. Gdy rozstawaliśmy się, sami stwierdzili, że "z panią dało się porozmawiać", a wielu ludzi jest w takich dyskusjach wręcz agresywna - "nie akceptuje, że ktoś ma inne poglądy". Odwdzięczyłam się im komplementem mówiąc, że młodzi ludzie są otwarci i dlatego tak fajnie mi się z nimi rozmawiało.

Teraz wielką niewiadomą pozostaje, jak ci młodzi ludzie zagłosują w drugiej turze. Socjologowie nie chcą wróżyć, ale jak zobaczą wyniki, to zapewne wszystko będzie dla nich jasne. Zresztą nie tylko o młodych ludzi chodzi. Na Trzaskowskiego i Nawrockiego głosowało niecałe 12 milionów ludzi. A wyborców jest ponad 29 milionów. Jest kogo przekonywać.

Hołownia i Biejat poparli Trzaskowskiego. Braun i Zandberg nie poparli nikogo. A Mentzen zachował się bardzo sprytnie. Mając największą pulę wyborców wśród przegranych, zaprosił do rozmowy u niego na kanale YouTube dwóch zwycięzców. Stwierdził, że chce dać im szansę na przekonanie jego elektoratu. Zapewnił w ten sposób przedłużenie skupienia uwagi na nim, choć w wyborach już odpadł.

Mentzen przedstawił też ośmiopunktową deklarację swoich postulatów, którą chce, aby podpisali uczestnicy drugiej tury wyborów. Karol Nawrocki, jako kandydat absolutnie niezależny od nikogo, natychmiast zadeklarował, że wszystkie postulaty Mentzena podpisze. A jest wśród nich m.in. zastrzeżenie, aby Ukraina nigdy nie weszła do NATO. Jeszcze niedawno, zarówno prezydent Andrzej Duda jak i wszyscy w PiS deklarowali, że Ukraina w NATO oznacza większe bezpieczeństwo Polski. Ale skoro Mentzen każe...

Trzaskowski zapowiedział, że przyjdzie na rozmowę do Mentzena, ale nie we wszystkim się z nim zgadza. Więc jego deklaracji nie podpisze.

Oprócz rozmowy u Mentzena, odbędzie się też telewizyjna debata. Trzaskowski i Nawrocki mają sobie zadawać pytania. Przez 90 minut. Myślicie, że powiedzą coś nowego?

Możesz podzielić się tą treścią ze znajomymi!